To już prawie dwa tygodnie! Im człowiek starszy, tym prawdopodobnie rzadziej choruje. Jednak kiedy już zachoruje, to na śmierć. Żartuję. Nie na śmierć. Na WIECZNOŚĆ. Najpierw ignorujesz objawy choroby. "To tylko kaszel, przejdzie mi" - powtarzasz sobie. Nie idziesz do lekarza, bo przecież nic ci nie jest, jutro obudzisz się zdrowy. Niestety nie budzisz się zdrowy. Okazuje się, że nie jesteś w stanie funkcjonować ale wciąż uparcie nie idziesz do lekarza. Tutaj następuje
zaprzeczenie. Następnie pojawia się
złość - jesteś wściekły że to ty jesteś chory a nie ktoś inny. Kiedy ktoś podpowiada ci "idź do lekarza" zaczynasz się
targować - "daj mi jeszcze jeden dzień!". Leżysz w łóżku, wypluwasz płuca, nie możesz nic zrobić, więc popadasz w
depresję. W końcu
akceptujesz fakt, że jesteś chory i godzisz się na wizytę u lekarza.
Te pięć faz od razu mi się z psychologią skojarzyło.
OdpowiedzUsuńA punkt trzeci taki prawdziwy. Choć ja bym się na herbatę skusiła, mam niesamowitą słabość do earl grey'a, wina Mentalisty.
Mam nadzieję, że zdrowie powróciło z wakacji ;) Ściskam!